drop słów

(1)

the sense of being 'of certain time.' it's assuring to recognise songs, references, tools. fashion comes through because noticing how people are dressed is the best way to pin point a time. more and more what we dress in is plastic and almost falls apart in one's hands. it's malfitted and replaceable. i think i want to be like the greek hero, i want to defy gods. i see the defying as a method for living. but who are the gods?

(2)

szaleństwa codzienności normalna rodzina + użycie szaleństwa jako wyswobodzenie wiem, że unikam myślenia o niej. jak mogę się przekonać, że jej życie nie jest totalnie zmarnowane?

(3)

Głosy były oznaką zmęczenia. Prawda? Pomiędzy piekarnią, palarnią a zebraniem rodziców, wkradły się jej w życie istoty niepoznane, głównie opinie lub kuszenia. Na tamtym etapie straciła już dawno poczucie prawdy, były tylko domysły i niepewności. Życie było zbiorem aktywności-stabilności. Wszystko było jednocześnie repetatywne i zlewało się w jedną wielką, kremową kałuże. Ale kawę zawsze piła czarną, z dużą ilością cukru, taką prawie nie do przełknięcia. Smak tej przesłodzonej kawy plątał się w jej buzi przynajmniej do drugiej popołudniu, gdy wychodziła z piekarni i wgryzała się w jeszcze ciepłą bułkę z makiem. Dzieci, już po zajęciach czekały w dusznym samochodzie. Gdy przychodził czas wakacyjnych koloni uciekała nad może, do hotelu Bryza, i zaczynała śniadanie od szampana. Kto jej zabroni? Odkładała na ten wyjazd przez cztery miesiące żeby nie musieć mieć granic, nie musieć myśleć dwa razy przed podjęciem decyzji. Zawsze wracała półtora kilograma cięższa i opalona. Nikt nie wiedział, że większość wyjazdu spędzała patrząc na morze, słysząc pustkę swoich myśli i zasypiając o dziewiątej wieczorem.

Planowanie wakacji z rocznym wyprzedzeniem. Kupowanie podręczników i zeszytów w sierpniu. Fryzjer raz na dwa miesiące (highlights always). Nowe beżowe spodnie, puchówka na zimę, co roku w innym kolorze, czyli tym który jest modny i sztyblety, ale nigdy czarne, brązowe, skóra cielęca lub nubuk. Na obiad? Spaghetti, ryba - może halibut lub dorsz, rzadko łosoś, jak już to w formie zapiekanki. Sznycle były kiedyś, jak dzieciaki były małe, ostatnio już nie, za dużo bekania a to nie przystoi. Wnet - pewnego razu - przebudzenie i wywrotka. Skończyło się miejsce lub płyn normatywności. Teraz jest plucie do zupy. Szminka na powiekach i pietruszka w zębach. Odmowa wstania z łóżka. Obsesja na punkcie soku pomarańczowego, wyciskanie niekończących się pomarańczy. Dzbanki soku wypychające jedzenie z lodówki. Powiedzenie nauczycielce wprost, że ma brzydką spódnice. Ogólnie mówienie ludziom wprost co się o nich myśli. Ups. Albo co każą jej myśleć? Tak myślą oni. Czy to zgubienie czy to aktywna próba zmiany, tej piekelnej zmiany, której wszyscy się tak boją, tak drgają w swoich skórzanych rękawiczkach z resztkami herbatnika w buzi. Przecież byłąś taka szczęśliwa.

(4)

To nie była jej decyzja. Dwadzieścia late spędziła zastanawiając się kto ją tak naprawdę podjął. Rząd? Porządek? Rodzice? Dzieci? Kolektywny duch normatywnej rodziny? Praca była dla niej wszystkim. Kochała regularność porannych zajęć, wyjazdy z występami, poznawanie zagranicznych zespołów baletowych. Wiedziała, że nie jest najlepsza i że nigdy nie zostanie wyróżniona tytułem primaballeriny, ale pogodziła się z tym już będąc nastolatką - w balecie wszystko ustawiane jest bardzo wcześnie. To ciała decydują o rolach w zespole, nie chęci, nie ambicje. Ambicje spalają, a ona miała w sobie zadomowioną zdrową dozę rozsądku, którą karmiła ją mama od dzieciństwa. Mama była bardzo ciepłą osobą. Jej ciało było przyjemnie pulchne jak pierożki, które lepiła raz w tygodniu. Uwielbiała gotować i plotkować. Na prośby szybko odpowiadała skinieniem głowy, ale znała swoje limity, dzięki czemu rzadko zawodziła ludzi. Była w niej prostota, której ona nie mogła do końca zrozumieć, wychowując się w bogacącej się klasie średniej, podczas, gdy jej mama była chłopką, wychowała się na wsi, chociaż na pograniczu miasta. Przeszła mostek swoją urodą i urokiem. Jak wiele z nas.

(5)

The moment my tiny clit slid into your ass was a moment of great fruition. A blooming of sorts. The whole of me engorged and you shrunk and I understood why you're always on the bottom. Penetration gave me the assurance of flesh, my flesh as something that can slid in and out and not only welcome, accommodate. And the look on your face, the ease with which you surrendered to my domination was the hottest thing on earth Is this okay for you I wiped my sweat with a wrist and grabbed the hills of your chest.

(6)

Political elections - binary opposition intertwined with binary relationship between two publishing spaces, knowing people from long time ago, 3 brothers, bread kneading hands, making rasberry pi continues to be out of place in art school (already was in the 1980), Svens stories from the day or maybe just his voice narrating, extremely long metro stairs with no handles, two guys ass fucking behind a wall, kissing while walking

return