Jestem tu ponownie dzięki Edzie. Kończy się miesiąc, kończy się projekt, co jeszcze mogłoby się skończyć? Jest dużo waty upchanej w warstwy myśli. Waty, która wycisza, odpycha, zapycha (?) Nawciskałam jej dużo do głowy ostatnio, dla przetrwania, taka symulacja zapomnienia. Nie chciałam czuć, nie chciałam słyszeć, tak naprawdę chciałam wszystko zastopować, zatrzymać i puścić. Czytając wywiad z Jackie w tym tygodniu, w którym opowiadała o swoich aktywnych latach nastoletnich, w których pisała recenzje muzyczne i artykuły, kumplując się z muzykami i zespołami, aktywnie pisząc i będąc cześcią społeczności muzycznej w miejscowości na Florydzie, w której się wychowała. Czytanie o tak żyznych okresach młodości zawsze wywołuje we mnie pewne zagubienie i gorycz głównie dla tego, że jeszcze nie mogę czytać takich treści bez sięgania we własną przeszłość, tą w sumie niedawną młodą młodość. Okres ten był pełen skrępowania i nie-wiedzy; wypełniania codzienności obowiązkami, żeby tylko przetrwać, żeby dotrwać do tych momentów, kiedy mogłem być sam, kiedy nie musiałem współpracować z innymi, lub się uspołeczniać. Bycie wśród innych osób, szczególnie tych w moim wieku wypełniało mnie poczuciem obcości, mojej własnej obcości - jakbym nie umiał rozczytać pewnych kodów, jakbym był zrobiony z innego drewna. Pomijając ogólny dyskomfort istnienia w ciele, pamiętam, że przez większość czasu wolałam kontakt z dorosłymi lub starszymi osobami; że pomimo nieśmiałości, czułam, że się bardziej w gatunku z nimi niż z moimi rówieśnikami. Nie miałam jednak zdolności jednania sobie takich osób, może z wyjątkiem nauczycieli, jednak teraz na pewno wyolbrzymiam moje osiągnięcia w tej grupie. Do czego w sumie zmierzam: to nie o to wyobcowanie mi chodzi, bycie lonerem w takim wieku wydaje się więc wpisane w dynamikę społeczną. To czego wciąż nie mogę do końca pojąc to takie opóźnienie w myśleniu, w świadomości własnych myśli, potrzeb i języka, ogólna niezdolność wyrażenia opinii, wyrażenia siebie. To tak jakbym został wychowany tylko po to, żeby robić i myśleć to czego się ode mnie oczekuje. To to uwarunkowanie mnie gubi i zastanawia, też dlatego, że czuje że się za mną ciągnie, że jest głównym powodem tego zagubienia, które ciągle wraca, które zdaje się konstytuować moją podmiotowość. Kto był w stanie tak mną zawładnąć, aby wymazać wszelkie źródła oryginalnych myśli, chęci angażu w rozwój niezależnych myśli? Dlaczego do tej pory naturalne jest dla mnie uciekanie od siebie samego, dlaczego priorytetem jest ten ruch od zewnątrz do wewnątrz, a nie na odwrót? Nie jest tak oczywiście, że to uwarunkowanie jest z definicji złowieszcze, że robi tylko krzywdę. Finalnie doceniam moje głębokie zdolności wiązania się, wchodzenia w relacje z tym co się wydarza. Chciałbym po prostu lepiej zrozumieć ten proces, ten rozwój podmiotowości, który często powoduje, że czuję się opóźniona; który sprawił, że pierwszą własną myśl, którą przetworzyłam w rzeczywista akcję miałam na trzecim roku studiów(?) To jest niestety problematyczne głównie, ze względu na środowisko pracy w którym się znalazłam, na ekonomie kreatywności, która ceni są młodą pomysłowość i oryginalność. Czytając więc o młodości Jackie, kwestionuje własne predyspozycje do rozwoju kreatywnego, który ona rozpoczęła w wieku lat 12, ja w wieku 22 lat. Chodzi więc głównie o poczucie ogólnego spóźnienia, świadomość ogromu rzeczy do nadrobienia, co się też przeradza w ciągły syndrom oszusta. Jak myśleć o tym inaczej? -- (jest aspekt tego czasu młodości do którego ostatnio się troszkę dokopuje i jest związany z pracą w ciałem -- o tym więcej potem)
Exploited attention Cold concrete walls Crowds consuming in the darkness Things I want and things I want Being known to a machine Performance for performers, looped Hoping to have a sense of style Shopping thinking Not wanting to connect Not being recognised Sitting extensively Enjoying only for a moment Dry lips, obsession and addictions Cinnamon in soup Abandoning wishes and desires The libre as in not free Maybe addiction to some At times unsure how these fabrics got here Where are my headphones? Endless bookmarks Not so much care, not preppy will walk home
Joint works of the spit and the breath. I'm swallowing air while searching for words, my speech mumbled up by three languages. I'm reading a book that teaches me 4 new english words per page. I'm intimidated and put her aside, because the day fills up, because the darkness puts me to bed earlier. Sometimes when I speak for an extensive period of time I wish I had written it all. I can't stand the evaporation, and the selfish memory of me you'll be taking home. I like recording people without telling them, their muscles tense up with a witness. We need the evaporation, the unwritten and the gone to feel safe, to forget.
Thinking about purpose.