No dobrze, siadam do tego pisania. Dal sobie bulgocze, tylko nie zapomnij o ryżu! winko obok, francuskie, za ciężkie na teraz, ale nieważne, przełkniemy to wszystko tak jak słówka. Wizyta. Odbyła się. Tygodniowa. Wszystkie plany porzucone, kaczki zabite, pasztety wypieczone, i trwaliśmy tak przy stole dni siedem. Ile nas było? Jeden. i pół. To miasto jest skończone. Wy wszyscy w obiektach, po obiekty z obiektami. Szalejecie w tą w tamtą, o 10ej do pralni. W nocy. Przepraszam, a ta osoba w sklepie? Która osoba? Wszyscy są w sklepie. Sklepów jest siedem na jednym skrzyżowaniu, każdy do 11 przynajmniej otwarty, wieczorem to znaczy. Jezu ale kawe macie pyszną. I chleb! Nie rozumiecie jaka tu jest pustynia, wy jesteście krok 'za', trochę w tyle, trochę z boky, ale dzięki boże, tzn marii, bo krok do przodu czeka was nicość. Bilbordy z Gosslingiem i McDonald na obiad. Przepraszam, ale z latarką tu szukać piekarni na zakwasie. Są, są, ale tak jedna na dzielnicę, a dzielnic tu ile, matko boska, Turcy przejeli, i Marokańczycy, to od nich jem croissanty mniam mniam. W sumie super, zaproszeni byli, rozgościli się, najlepsza dzielnia wam mówię, do speciality coffee trzeba przejść przez najruchliwszą ulicę świata. Tak, samochodów też mamy dużo. Tak, już porozumiewam się na ulicy w ich języku. Na jakiej ulicy? A ty z kim rozmawiasz na ulicy? Dogadujecie się?
Czasem uderza taka ponura pustka wszystkiego. Cały dzień w głosach, słowach wypowiedzianych, tyle perspektyw, a na końcu siedzisz sam i gapisz się przez okno na pusta ulice i myślisz ile teraz ludzi popija zmrożone winko z tym samym widokiem, albo czekają na frytki, albo kupują coca-cole, i chcą tylko na trawie leżeć, bo świeci słońce, ciepło owija dupkę podusią komfortu, i nie liczy się nic więcej. Żadne słowa, tylko przeżycia. Jakbyśmy tak dalej rozmawiali, dajcie jeszcze dziesięć minut to bym znała imiona twoich piesków, dzieci, roślinek, a ty byś nie wiedział nawet, że ja nie stąd i że ona to nie ja.
Wracam. Trzy nastolatki dzielą się pizzą z dominos na kawałku asfaltu przed biurowcem, w którym mieści się szkoła biznesowa. Popijają to wszystko liptonem z butelki plastikowej lub fantą z puszki. Jedząc popcorn oglądam amerykański serial. Ameryka jest wszędzie. Posiada wszystko co trzymamy w rękach. Nie posiada jedynie tego czego tak kurczowo się trzymamy: historii. Gdzie nas to, co nam to...publiczność świata zlewa się przed moimi oczami w gęstą ciecz niejednoznaczej jedności. Tak, dobrze czytasz. Masło maślane.
Noting it here to mark, as a mark. Why do you abandon yourself? What gets in the way? Why is commitment so difficult? Why do you want to be available? The story begins at a swimming pool only because the reader can actually come to the swimming pool. It begun before and that's the challenge: it has to be retold over and over again but in an action packed manner. I want to write through the doing, not the saying. How many time do I retell my own stories? Or redo them? stretching = pronunciation
Recently reading, in a fragmented way: Jackie Wang, Bryan Waschington, Deforrest Brown, Jr. and Ting Ding, Leonora Carrington, Elise Legal and Clarice Lispector. Also in some regard Amy Pickles and Chloe Janssens. They are all witnesses, like a choir but also they lead me, they hold me, I could not do this without them. Aren't all books self help books? Yesterday time stopped when I got caught between sleeping and reading. It's my favourite place in the world, time disappears because I can move so freely between world. Today begun with a heavier lift. Walking back, waiting, snoozing, fearing. It sits best to receive things for free. The historical shifts in the value of tulips. The 1980s drawings illustrating questions asked during the Dutch citizenship exam. Citizenship exam. Delayed results. What weighs heavier: speaking of doing? Can you work through yourself? People can take space away from you, remember to ask twice. (yourself) ABC. Learning languages. Driving buses, working alone, working on your own, working to eat, and sleep under warm sheets. Working for recognition, working for connection, working that equals avoiding, working that breaks your body, working on invisible commission. Not working. Waiting. To start. 28 degrees.
artists for artists; much talk of roles/functions/positions; if institutions make art environment, what are you without an institution?; and what happens when the institution becomes fascist or always have been? how to surpass the need for institutions; can we remodel it for something like a coop?; should audiences be defined?; if you just do your thing, people will follow the thing, the doing, the making, is it enough? questions of responsibility, questions of expectations - why do we make things public, why do we make things public? can institution be replaced by intuition? can artists devote themselves to the practice of intuitive gathering, collecting and making, allowing for paths to cross but also actively searching through acts of both difference and commonality = abolish institutions. perhaps we should let those buildings crumble and the flesh to finely rot away. less justification, more enthusiasm. (look for people who do tours)
Are holes spaces of breath or lack?